9.09.2022

Od Maiki

Kiedy powietrze wypełnił zapach naleśników, Maika nareszcie przypomniała sobie, że w sumie od paru dobrych dni już nie jadła. Nie była to tragedia, ale jednak do przetrwania wymagane jest jedzenie, dlatego dziewczyna Joka postanowiła podkraść trochę tego, co się pichciło, niezależnie, kto to pichcił. Nawet dwa naleśniki jej w zupełności wystarczały.

Podążając za zmysłem węchu, Maika odkryła źródło smacznego zapachu tuż obok wysokiego, niebieskiego domu z czerwonym dachem. To Mama Muminka robiła naleśniki, wyjątkowo na ognisku rozpalonym tuż obok domu. Dlaczego – kto ją wie, Maice na pewno to nie przeszkadzało, bo naleśniki zostawione na stole za plecami Mamy Muminka były niezwykle łatwą do zdobycia przekąską. Nikogo innego nie było w pobliżu, ten cały Muminek, o którym często mówi cała dolina, pewnie poszedł bawić się ze swoimi przyjaciółmi, a Tatuś Muminka według pogłoski musiał siedzieć w swojej pracowni i pisać książkę, czy czym on się tam zajmował. Maikę niezwykle ucieszył ten zbieg okoliczności.

Dziewczyna zbliżyła się po cichu do stołu, na którym postawiony został talerz z naleśnikami. Bacząc, by nikt jej nie przyuważył, a w szczególności Mama Muminka, wyciągnęła łapkę do pysznego posiłku. Jedno mrugnięcie oka i Maika już biegła w dół zbocza, do pobliskiego lasu, jedną ręką jedząc naleśnika, a drugą trzymając jeszcze jednego na zapas. Zanim dobiegła do linii drzew, dotarł do niej cichy krzyk Mamy Muminka.

– Smacznego!

Z buzią zapchaną naleśnikiem Jok zatrzymał się, odwrócił, by spojrzeć na machającą do niego białą postać, po czym prysnął do lasu niczym spłoszony kot. Bardzo łatwo została zauważona. Ale to chyba nie tak źle. Jak raz nikt za nią nie rzucał garnkami, łyżkami czy kamieniami tylko dlatego, że chciała coś zjeść. W tym domu okazali się być wyrozumiali.

Po przedostaniu się na jedną z licznych leśnych polan, gdzie nikt z domu Muminków nie był w stanie dostrzec małej złodziejki, Maika usiadła na ziemi, zajadając skradzionego naleśnika. Czuła, że nogi zaczynają ją poważnie boleć i nie będzie w stanie przez najbliższe parę godzin odejść z polanki, nie mówiąc już o dostaniu się do domu.

"No to sobie narobiłam..." pomyślała do siebie, w ciszy wgryzając się w drugi naleśnik. "Mogłam chociaż wziąć kule, jak wiedziałam, że pójdę tak daleko. Że w ogóle będę chodzić po dolinie." W zamyśleniu pomachała nerwowo ogonem, zupełnie tak jak robią to koty. "Ciekawe, czy to ta rodzina Muminków, o której często mówi cała dolina. Pewnie tak, tu nie ma innych okrągłych białych stworów. Poza Migotkami. Które też przyjaźnią się z Muminkami."

Po ostatnim, bardzo zachłannym kęsie dziewczyna wyciągnęła się na ziemi, spoglądając w niebo. Widziała liście wymieszane z igłami, białe chmury zza których przebijał się błękit nieba. Gdzieś przemknął mały ptaszek, szukający inspiracji do swojej piosenki. Musiała to być piosenka straszna i głośna, żeby odstraszała rywali z ich terytorium. Ciekawe, co te skrzydlate stwory w rzeczywistości do siebie mówiły. Czy były to miłe słowa, czy okrutne i bardzo agresywne. Tak jak rybacy lubią mówić. Oczywiście nie ci w Dolinie Muminków, ale podobno ci z daleka mieli bogaty zasób słownictwa brzydkiego i niekulturalnego. Jak ono brzmiało, Maika nie wiedziała i była pewna, że by jej się to nie spodobało. Może z ptakami było tak samo.

W pobliskich krzakach zaszeleściło. Coś zaczęło piszczeć, gwizdać, hałasować wśród liści, jakby się rzucać. Chociaż dziewczyna była obolała, postanowiła doczołgać się do źródła dźwięku w razie, gdyby było to jakieś zwierzątko potrzebujące pomocy. Mozolnie, opierając się tylko na łokciach, dostała się w końcu do krzaka, a źródłem dźwięku okazał się być mały ptaszek. Nie dzieciak, po prostu coś bardzo małego, co miało uszkodzone skrzydło i nie mogło samo wznieść się z powrotem w powietrze. Za to bardzo wystraszyło się na widok dziewczyny Joka i zaczęło piszczeć jeszcze bardziej.

(CDN)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz